pożyczki
Wesprzyj nas!

Fundacja JOKOT
ul. Klaudyny 38 m. 75
01-684 Warszawa
PL 60102010260000140201820927
SWIFT: BPKOPLPW

center

 

 

 

 

 

 

 

PrzebudowÄ™ strony sfinansowali:

 

Dane Fundacji
Fundacja JOKOT
ul. Klaudyny 38 m. 75
01-684 Warszawa 

 

NIP: 1182056566
REGON: 142786105
KRS: 0000376604

To ich najsmutniejsze święta...

Czy wiesz, jak rozpaczliwie płacze porzucony kot? Jak wpatruje się w zamknięte drzwi? Jak próbuje zwrócić uwagę każdej przechodzącej w pobliżu osoby? Jak wierzy, że spotka kiedyś jeszcze kogoś, kto go pokocha…


https://www.siepomaga.pl/staruszkowie-koci

 

Spośród setek trafiających do nas każdego roku zwierząt, najsmutniejszą grupą są koty, które zostały same z powodu śmierci opiekuna lub podczas jego choroby, gdy nie może się już nimi zajmować. Są to wypieszczone, wychuchane Mruczki, Burcie i Kizie, które jeszcze kilka dni temu leżały na poduszcze ukochanej pani czy pana.

 

Scenariusz jest zwykle podobny: ktoś umiera lub trafia do hospicjum i nie ma nikogo kto chciałby zająć się zwierzakami. Jeszcze przez kilka dni, tygodni, czasem miesięcy ktoś tam pozwala im mieszkać w dawnym mieszkaniu, bo chwilę przecież trwa zanim uporządkuje się sprawy po zmarłym. Czasem dobrą duszą okazuje się być sąsiad, czasem ktoś z dalszej rodziny. Nieodmiennie nadchodzi jednak dzień, gdy zwierzaki muszą zniknąć. Już wtedy są zwykle smutne, zniechęcone, często zaniedbane od strony weterynaryjnej. Często są stare, schorowane, apatyczne. Nie ma już dłoni, które głaskały je z miłością. Jest mniej lub bardziej pełna miska, trochę wody, czasem jakieś przelotne pogłaskanie.

 

Jeśli ich tymczasowemu opiekunowi udało się znaleźć im dom - jest nieźle. Znacznie częściej jednak przyjąć zwierzaki zgadzają się tylko azyle, schroniska, przytuliska. Wypieszczone, ukochane istoty trafiają do zbiorczych pomieszczeń, gdzie na lepszy los czekają już inne zwierzaki...

 

Pod skrzydłami naszej Fundacji znalazła się właśnie taka ekipa. Cztery piękne koty, z których trzy to prawdziwe olbrzymy. Jeszcze niedawno musiały być naprawdę bardzo zadbane. Według informacji od sąsiadów mają od 6 do 15 lat. Dwie kotki i mniejszy kocur są mocno przestraszeni, ale najstarszy kocur - bez przerwy domaga się wzięcia na ręce i głaskania. Jak mam mu wytłumaczyć, że jego pani już nigdy nie wróci? Że nie wiadomo, czy uda nam się znaleźć chętnego na kociego weterana? Że być może resztę życia spędzi w naszej kociarni?

 

Obecnie potrzebują przede wszystkim gruntownego przeglądu weterynaryjnego. To staruszki, musimy jak najszybciej wiedzieć, w jakim są stanie. Konieczne są szczepienia, testy, badania krwi, być może USG. Najstarszy dziadzio musi jak najpilniej przejść sanację paszczy, bo to co ma w pysku po prostu przeraża i musi mu sprawiać ogromny ból. Na porządne przebadanie każdego z nich potrzebujemy po kilkaset złotych, prawdopodobnie też trzeba im będzie kupić jakieś specjalistyczne karmy, bo takie staruszki najczęściej mają jakieś problemy zdrowotne.


Po przeglądzie i podreperowaniu będziemy im oczywiście szukać domków. Jeśli więc znacie kogoś, kto chciałby starszego kota - prosimy o kontakt! W imieniu tych biedaków prosimy o wsparcie. To będą najsmutniejsze Święta w ich życiu. Sprawmy wspólnie, by jak najszybciej odzyskały radość.

 
Dodaj link do:
www.facebook.com